21 maja 2008

Kółka do wózka - dramat w paru aktach

W pewnej klatce pewnego bloku, na pewnym osiedlu w pewnym mieście, życie toczyło się spokojnie. Do czasu. Nikt nie przeczuwał, że pewnego deszczowego dnia na ścianie pojawią się napisy, burząc ogólną sielankę i rażąc po oczach wchodzących do klatki mieszkańców niczym gówno w stokrotkach:

Było to jak grom z jasnego nieba. Co prawda od dawien dawna wisiała obok kartka głosząca dekret o niezastawianiu przejścia przez wózki dziecięce (pod karą trzydziestu batogów zamienną na pozbawienie wolności do lat dwóch) ale mało kto się nią przejmował. Co do przebiegu wydarzeń, możemy o nim jedynie spekulować. Prawdopodobnie doszło tu do tzw. samosądu - poirytowany ustawicznym zastawianiem przejścia mieszkaniec "wziął sprawy we własne ręce" i zabrał rzeczone kółka z nieprawidłowo ustawionego pojazdu. Tajemniczy anonimowy dopisek na urzędowym piśmie zdaje się potwierdzać tę teorię.
Dalej wydarzenia potoczyły się szybko. Już po paru godzinach zdenerwowany opieszałością sprawcy i rozjuszony bezczelnym dopiskiem właściciel postanowił dać złoczyńcy do zrozumienia, że nie będzie spał spokojnie, i powiesił obok kolejną kartkę:

Poskutkowało. Niedługo potem na tablicy ogłoszeń wisiała kolejna kartka, a obok leżały kółka:


 Czy tajemniczy sprawca zabrania kółek postąpił właściwie zwracając je właścicielom? Czy postąpił właściwie je zabierając? Oceni to historia. Ostatnia wiadomość sugeruje, iż mimo zażegnania sporu, stan obecny może być jedynie ciszą przed burzą. Na razie w klatce zapanował pokój. Nikt nie wie na jak długo.

Update: Niedługo. Już 2 dni później pojawiła się kolejna wiadomość:

Jak widać sytuacja jest poważna. Jeśli rozpoczną się morderstwa będę dalej relacjonował wydarzenia, tak długo jak będę w stanie...

Kolejny update (28.05): W sprawie pojawiły się nowe osoby - życzliwi.

Ostatni update: więcej kartek nie było, ale jakiś czas później w trawie niedaleko bloku znaleziono porzucony wózek...

1 komentarz:

  1. Przeczytałem dopiero teraz, ale się uśmiałem po pachy :) Niestety, typową postawą przygłupich matek z dziećmi jest zastawianie wszystkiego i wszędzie wózkami. Na każdą zwróconą uwagę rzucane jest hasełko: "przecież to dziecka - dziecku pan/pani żałuje?!". Ostatnio opier* pewną mamusię, bo - przy dwóch drożnych chodnikach - pchała wózek środkiem drogi osiedlowej. Też się odszczeknęła, że przecież dziecko wiezie. Dopiero argument, że "niechcący" ktoś może jej samochodem "skasować" to dziecko i tym samym pozbawić ją możliwości zasłaniania swojej krowiej głupoty życiem niemowlaka spowodował, że "łaskawie" wlazła na chodnik. W pełni popieram działania tej osoby. Gwoli przypomnienia - chyba w zeszłym (2010) roku lub dwa lata wcześniej spłonęło kilka osób w pewnym domu, bo wyjścia ewakuacyjne zostały zastawione meblami, rowerami i wózkami. Cóż, kilka trupów przez właśnie takie "mamusie".

    OdpowiedzUsuń